,,Dziwny miłości traf się na mnie iści,
Że muszę kochać przedmiot nienawiści."
Że muszę kochać przedmiot nienawiści."
Wpatrywał się w jej blade, delikatnie dłonie, które były całe zakrwawione. Dziewczyna przetarła nimi zapłakaną twarz, przez co wyglądała jak z horroru. Miała poprzecinane palce i nadgarstek. Znów ujęła żyletkę w trzęsące się palce. Dopiero wtedy Sergio zdał sobie sprawę, co się dzieje. Porwał z wieszaka ręcznik i przykląkł przy ukochanej. Ostrożnie wziął żyletkę, odłożył ją na umywalkę i spojrzał na Bellę.
- Nie rozumiem. - westchnął, a w jego oczach pojawiły się łzy. Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko spojrzała na kafelki, całe z jej krwi. Oparła głowę o ścianę przymykając oczy. - Nie wygłupiaj, się do cholery, tylko na mnie patrz! - krzyknął Sergio. Bella tylko przełknęła ślinę. Nie miała na nic siły, ciało odmawiało jej posłuszeństwa. - Co tu się stało? - zapytał Hiszpan drżącym głosem opatrując jej ręce.
- Sa-San-tiago. - wymamrotała ledwo dosłyszalnie. Ramos zacisnął szczękę. Myślał, że zaraz rozsadzi go od środka, jednak w tej chwili nie mógł nic zrobić. Ale znajdzie go. Znajdzie skurwysyna i zatłucze go gołymi rękami!
- Co ci zrobił? - dotknął jej policzka, jednak dziewczyna odskoczyła od niego przerażona wybuchając płaczem. Podkuliła nogi pod brodę, objęła się rękoma i odwróciła głowę do ściany. - Cii. - szepnął podchodząc do niej. Przytulił ją mocno do siebie. Jego serce pękało na drobne kawałeczki, gdy widział jak cierpiała. Łzy spływające po policzkach mężczyzny lądowały we włosach szatynki wtulonej w jego tors. Łkała, płakała, krzyczała.
Nie wiedział co robić, więc zadzwonił z telefonu Belli po Ariadnę, aby zajęła się przez pewien czas Valerią, a potem wytłumaczyła wszystko Andresowi, sam zaś zawiózł śpiącą dziewczynę do szpitala.
~*~
Kiedy położył ją na łóżku i próbował ściągnąć z Belli swoja kurtkę wyrywała się.
- Proszę nas zostawić. - poprosiła lekarka, która weszła do środka.
- Nie! - krzyknęła Hiszpanka. Zerwała się z łóżka wpadając w ramiona Ramosa, który miał wychodzić. Mimo, że była słaba i wycieńczona nie dała się oderwać od mężczyzny. - Proszę, nie zostawiaj mnie. - wyszeptała, kiedy kolejna z pielęgniarek zaczęła ją odciągać.
- To jest tylko chwila. - zaczął tłumaczyć. - Lekarka zbada cię, a później wrócę. - dodał. Bella zaczęła nerwowo kiwać przecząco głową. Z jej oczu spływały ogromne łzy, a z wargi i łuku brwiowego sączyła się krew.
- Błagam. - załkała. Sergio spojrzał prosto w wielkie, czekoladowe oczy dziewczyny przepełnione bólem. Kolana się pod nim ugięły. Nie może zostawić jej w tym momencie. Potrzebowała go, jak nigdy wcześniej.
- Nie zostawię jej. - zakomunikował lekarce.
- No dobrze. Proszę ją uspokoić i położyć na łóżko. - westchnęła trochę zirytowana.
Siedział na krześle przy łóżku Belli. Pamiętał, jak ona robiła to samo, kiedy on tu leżał, a później została potraktowana w tak okropny sposób. Zranił ją słowami, których nie przemyślał. Podczas badania ściskała go w każdy możliwy sposób. Cała się trzęsła i nie przestawała płakać. Kiedy pielęgniarka owijała jej zranioną rękę wyrywała się i szarpała, a kiedy zdjęto z niej sukienkę dostał szoku. Kilka z blizn, które miała zostały na nowo porozcinane. Spojrzał na sukienkę, leżącą na podłodze i dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo była nasiąknięta krwią.
Dziesięć minut temu z pokoju wyszedł lekarz. Kiedy mówił Sergio co dokładnie się stało bał się, że może oberwać od piłkarza, który ledwo się powstrzymywał. Isabel została brutalnie zgwałcona.
Sergio nawet nie zauważył kiedy przez drzwi wbiegł rozwścieczony Andres. Szarpnął Sergia za koszulkę i przyparł do ściany.
- To wszystko przez ciebie! - krzyczał. - Przez ciebie tak cierpi! - Anna starała się go odsunąć od Ramosa, jednak nie dawała rady.
- Moja wina ?! - odepchnął go. - To ja ją znalazłem i przywiozłem tutaj! To ja ja kocham! I to ja zabiję tego skurwiela, który robił jej to przez całe życie! A ty, braciszku od siedmiu boleści nawet o tym nie wiedziałeś! Nie wiedziałeś przez co przechodziła i jak cierpiała! - wybuchnął.
- Uspokójcie się! - Anna weszła pomiędzy nich. - To wina każdego z nas. Mieliśmy się nią opiekować, a zostawiliśmy samą z Valerią. To było nieodpowiedzialne. Ale była przez tydzień w Madrycie, później wróciła i Santago się nie pokazywał. Myśleliśmy, że wyjechał.
- To źle myśleliście. - syknął poprawiając kurtkę i siadając na krześle. Bella przez cały czas wodziła za nim wzrokiem, jednak nie odzywała się.
Po jakiejś godzinie Anna i Andres zaczęli zbierać się do domu. W końcu Ariadna nie może zajmować się Valerią w nieskończoność. Sergio wyszedł razem z nimi zamykając za sobą drzwi.
- Andres, możemy porozmawiać? - zapytał madrytczyk.
- O co chodzi?
- Chcę go znaleźć. - wycedził przez zęby. - Z twoją pomocą lub bez niej, ale chcę go znaleźć i zabić. - dodał. Andres obejrzał się za siebie. Anna właśnie wychodziła przez drzwi główne.
- Pomogę ci. Ale zrobimy to na mój sposób. - odparł.
~*~
Czuwał przy niej przez całą noc. Dziewczyna kilkukrotnie budziła się z krzykiem i płaczem. Siadał wtedy na łóżko i mocno przytulał. Wsłuchiwała się w bicie jego serca, uspokajała i zasypiała.Całował jej czoło rozmyślając nad tym, jak czuła się, kiedy ten bydlak jej to robił. Chciał go zabić, ale przed tym torturować. Chciał, że czuł to, co ona. Wyobrażał sobie, że powoli, z precyzją chirurga przecina jego plecy... ale wtedy ona się poruszyła i zdał sobie sprawę, że świat nie kończy się na zemście, że musi być tutaj przy Belli, by ją chronić i się nią opiekować. - S-Sergio. - szepnęła nad ranem. Nie zdawał sobie sprawy, że również zasnął. Leżał obok Isabel, a ona bezwładnie opierała głowę o jego tors.
- Co się stało? Boli cię coś? Czekaj, pójdę do pielęgniarkę. - zaczął mówić, na co dziewczyna cicho parsknęła. Pokiwała przecząco głową, zamknęła oczy i ponownie się w niego wtuliła.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że cię kocham. - odparła po kilku sekundach ciszy, po czym znów zapadła w sen. Sergio lekko się uśmiechnął.
- Też cię kocham. - pocałował ją w czoło i mocniej przytulił. Wpatrywał się w jej bladą, drobną twarz. Miała plaster na łuku brwiowym, na wardze zaschniętą krew, doły pod oczami i włosy w nieładzie, ale... dla niego i tak była najpiękniejsza na świecie. Ujął bezwładną dłoń Isabel, pocałował ją i położył na swojej klatce piersiowej. Miała połamane paznokcie, opuszki palców były pokaleczone przez żyletkę, a reszta była zabandażowana. Jak bardzo musiała cierpieć i czuć się poniżoną, żeby chcieć się zabić...
- Przepraszam. - usłyszał kobiecy głos. Szybko otworzył oczy. - Muszę obejrzeć pacjentkę, proszę wyjść, albo chociaż się odsunąć. - dodała. Bella odruchowo ścisnęła koszulkę Sergia.
- Zostanę. - szepnął całując ją w czoło. Pielęgniarka podeszła do dziewczyny, zdjęła z niej obszerną, niebieską szpitalną koszulę i zaczęła oglądać blizny, które odbandażowała. Hiszpan wpatrywał się w plecy ukochanej, które całe były naznaczone okropnymi ranami. Miał wrażenie, że w każdej chwili znów może popłynąć z nich krew. Niektóre były tak głębokie, że trzeba było je pozszywać, inne wystarczyło zakleić plastrami i zabandażować górną część ciała Isabel. Pielęgniarka zmieniła opatrunki, pomogła ubrać się pacjentce, po czym wyszła.
Po południa do szpitala przyszła Ariadna, Anna, Andres i Valeria.
- Zostawmy je na chwilę. Muszę z tobą pogadać. - oznajmił Sergio. Andres tylko kiwnął głową. Razem poszli do małej kawiarni zaraz obok szpitala.
Od autorki: No witajcie moi mili! Jak ja Was rozpieszczam! Wiem, rozdział niezbyt długi, ale za to bardzo uczuciowy. Nie powiem, że nie uroniłam przy nim ani jednej łzy. Szykujcie się na następny rozdział! To było dopiero wprowadzenie, teraz zacznie się 'jazda', jak to określiła moja przyjaciółka. Mimo szkoły, albo właśnie przez szkołę mam dużo nowych pomysłów na opowiadania. Będę pełna podziwu dla osób które ze mną wytrzymają! Pozdrawiam i do napisania! Laurel.