"Jedną moją miłość jaką dotąd znałam tam weszła ,gdzie nienawiść zasiałam.
Za późno i za wcześnie znany i nieznany- nienawiść kochanki wrogu mój kochanku"
Za późno i za wcześnie znany i nieznany- nienawiść kochanki wrogu mój kochanku"
- Osz kurwa! - syknął Sergio machając dłonią, po czym włożył palec wskazujący do ust.
- Co się stało? - zapytała stawiając miskę z sałatką na stół.
- To gówno chciało mnie pozbawić palca. - odparł zdenerwowany.
- Jakbyś nie myślał o długonogich blondynkach, tylko o krojeniu, t by ci się nic nie stało. - westchnęła. Podeszła do Ramosa, który opierał się o blat i trzymał palec w ustach. - Pokaż to.
- Nie. - odwrócił się.
- Przestań, nie bądź dzieckiem. - parsknęła delikatnie szarpiąc jego rękę. Sergio w końcu odpuścił i pokazał jej zraniony palec. Dziewczyna przez chwilę przyjrzała się mu po czym wybuchła głośnym śmiechem. - Ty wiesz, ze tam nic nie ma? - dodała kpiąco. Wtedy zmierzył ją wzrokiem i udając obrażonego pomaszerował do łazienki, a kiedy z niej przyszedł na palcu miał już plaster.
- Nie, nie wierzę. - westchnęła zażenowana. Pokręciła głową, a zaraz potem zabrała się za krojenie papryki, którą zaczął Serio.
Siedzieli w ciszy jedząc obiad. Żadne nie chciało zacząć jakiejś sensownej albo chociaż bezsensownej rozmowy.
- Dziękuję. - powiedziała wstając od stołu. Wzięła talerz, włożyła go do zmywarki i poszła do swojego pokoju. Sergio trzymał sztućce tak mocno, że zbielały mu kostki. Miał ochotę przeklinać, zwyzywać kogoś, a najbardziej w coś uderzyć. Dla tej smarkuli przestał pić, ćpań i palić, robi wszystko, żeby była bezpieczna, a ona ?! Ucieka od niego przy najbliższej okazji. Może by tak trochę szacunku? Albo jakieś zwykłe ,,dziękuję" !
- Cholera. - parsknął śmiechem sam do siebie. Stary Sergio znów chciał powrócić do żywych i pragnął zniesienia celibatu. Po jego skroniach zaczęły płynąć kropelki potu, zrobiło mu się duszno. Już zbyt długo nie wziął działki. Wstał od stołu i wyszedł na taras. Panował nad tym tylko, kiedy Bella była przy nim. Sam nie dawał rady.Jego ciało zaczęło się trząść. Świeże powietrze nie pomagało. Wrócił do środka od razu kierując się do sypialni. Zaczął przerzucać rzeczy z półek i szafy, by tylko znaleźć ten mały, upragniony, biały woreczek.W tym momencie chciał zamordować Cristiano za to, że na jego prośbę przeszukał dom i pozbył się tych świństw.
- Auto. - szepnął nagle sam do siebie i zbiegł na dwór. Kiedy próbował nacisnąć przycisk na kluczyku ręce trzęsły się, jakby dostał ataku padaczki. W końcu mu się udało. Wgramolił się na tylne siedzenie, odpiął kieszeń przedniego fotela, gdzie powinna znajdować się kamizelka odblaskowa, albo Bóg wie jeszcze co. Jego oczom ukazał się ten malutki, upragniony woreczek. Czuł jak wszystko w jego wnętrzu się gotuje, musiał wziąć to jak najszybciej. Wysypał jego zawartość na dłoń i już miał wciągnąć, kiedy drzwi samochodu otwarły się, a do jego wnętrza dosłownie wpadła Bella. Podczas ,,wpadania" mocno szturchnęła Sergia, przez co proszek z jego ręki rozsypał się.
- Co to miało kurwa być?! - warknął wkurzony. Bella przez chwilę była wystraszona, ale zacisnęła zęby i spojrzała Ramosowi w oczy.
- Jeśli mam z tobą mieszkać nie będziesz wciągać tych świństw. - odparła.
- Bells, czekaj. - westchnął łapiąc ją za nadgarstek i wciągając z powrotem do samochodu. - Przepraszam, ale ja po prostu... nie potrafię sobie z tym poradzić... kiedy nie ma cię ze mną. - dodał. Na policzkach Belli pojawiły się ogniste rumieńce. Zdezorientowana zagryzła wargi i patrzyła na dywanik auta. - Przepraszam. - jęknął jeszcze raz, po czym wyszedł drugą stroną.
- Dzięki wielkie. Odezwę się jutro. Pa. - zakończyła rozmowę. Odłożyła zeszyt na stolik nocny i westchnęła ciężko. Przyszedł czas. Jeśli ma mieszkać z Ramosem, to musi on poznać całą prawdę.
Wstała z łóżka i układając sobie wszystko w głowie zeszła na parter. Sergio siedział na kanapie przed telewizorem z piwem w ręku.
- Mogę ci zająć chwilę? - zapytała cicho.
- Jasne. - odparł mrużąc oczy. Odłożył piwo i lekko nachylił się. Dziewczyna stanęła przed nim, chwyciła brzegi koszulki i powoli ją zdjęła. Na początku Sergio nie miał pojęcia o co chodzi, ale kiedy zauważył na jej brzuchu i dekolcie blizny wybałuszył oczy. Bella odwróciła się do niego plecami, na których było ich jeszcze więcej. Podszedł do Hiszpanki i delikatnie dotknął palcem jedną z blizn.
- On ci to robił? - zapytał. Bella odwróciła się do niego kiwając głową. Po policzkach spływały jej łzy, a oczy miała czerwone. Bez wahania objął ją mocno. W tym momencie miał jeszcze większą ochotę zamordować Santiago... i zrobi to. Nikt nigdy nie skrzywdzi już Isabel i on tego dopilnuje. Czuł jak koszulka robi się mokra od łez dziewczyny. - Cii... - szepnął całując ją w czoło i ściskając jeszcze mocniej. Bella czuła lekkie, przyjemne mrowienie w miejscu, gdzie Sergio położył dłonie. Nie myślała o piekących, czerwonych bliznach na ciele, chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie. Czuła się bezpiecznie jak nigdy...tu...w jego ramionach.
- Przepraszam. - parsknęła odsuwając się i ocierając oczy.
- Dobrze, że mi o tym powiedziałaś. - odparł z lekkim uśmiechem. Dziewczyna sięgnęła po bluzkę, by się ubrać. W tym czasie Sergio jak zaczarowany wpatrywał się w jej szczupłe, wręcz chude ciało. Nie mógł wyobrazić sobie przez co musiała przejść. Każda z blizn, przez całe życie będzie jej przypominać o tym, co się stało. Szpeciły one plecy, brzuch, dekolt i zapewne jeszcze piersi. - Bella. - zaczął obracając ją w swoją stronę. - Wiesz, że tutaj nic ci nie grozi? Nie pozwolę cię skrzywdzić, rozumiesz? - mówił powoli, tak, aby zrozumiała każde słowo. - Przyrzekam, że ten skurwysyn już cię nie tknie. - zakończył przytulając ją po raz kolejny.
- Kurde, wybacz, że cie obudziłem. - żachnął się. - Chciałem ci powiedzieć, że idę na trening. I jest jeszcze jedna sprawa.
- Mianowicie? - zapytała ziewając i podnosząc się do pozycji siedzącej.
- W piątek jest jakiś bal charytatywny, na którym musimy być obecni. Znaczy się, zawodnicy Realu. Chciałabyś ze mną iść? - zapytał lekko się rumieniąc.
- Ale jeśli Santiago się dowie, że tu jestem?
- Nie dowie się. Fotografowie mogą być obecni tylko przy wejściu, a tam możesz się zasłonić czymś. W środku żadnego z nich nie będzie, nie martw się.
- W takim razie, bardzo chętnie. - zgodziła się uśmiechając. - Tylko pamiętasz, że w sobotę rano muszę wyjechać?
- Pamiętam, pamiętam. Osobiście cię odwiozę.
- Ale to taki kawał! Będziesz siedział cały dzień w samochodzie.
- Nie martw się tym. - delikatnie ścisnął jej rękę. - Zmywam się. W kuchni jest jeszcze gorąca kawa. - rzekł zmierzając ku drzwiom. - Uważaj na siebie. - zakończył wychodząc. Bella uśmiechnęła się sama do siebie, po czym wyjęła ubrania i poszła do łazienki.
Kiedy zeszła na dół zobaczyła duży karton na stole w salonie. Podeszła do niego i zobaczyła karteczkę ze swoim imieniem.
- Wariat. - parsknęła sama do siebie i zabrała się za odpakowywanie. Kiedy jej oczom ukazała się piękna suknia dech jej zaparło. Na dnie kartonu leżała jeszcze jedna karteczka.
- Nie, nie wierzę. - westchnęła zażenowana. Pokręciła głową, a zaraz potem zabrała się za krojenie papryki, którą zaczął Serio.
Siedzieli w ciszy jedząc obiad. Żadne nie chciało zacząć jakiejś sensownej albo chociaż bezsensownej rozmowy.
- Dziękuję. - powiedziała wstając od stołu. Wzięła talerz, włożyła go do zmywarki i poszła do swojego pokoju. Sergio trzymał sztućce tak mocno, że zbielały mu kostki. Miał ochotę przeklinać, zwyzywać kogoś, a najbardziej w coś uderzyć. Dla tej smarkuli przestał pić, ćpań i palić, robi wszystko, żeby była bezpieczna, a ona ?! Ucieka od niego przy najbliższej okazji. Może by tak trochę szacunku? Albo jakieś zwykłe ,,dziękuję" !
- Cholera. - parsknął śmiechem sam do siebie. Stary Sergio znów chciał powrócić do żywych i pragnął zniesienia celibatu. Po jego skroniach zaczęły płynąć kropelki potu, zrobiło mu się duszno. Już zbyt długo nie wziął działki. Wstał od stołu i wyszedł na taras. Panował nad tym tylko, kiedy Bella była przy nim. Sam nie dawał rady.Jego ciało zaczęło się trząść. Świeże powietrze nie pomagało. Wrócił do środka od razu kierując się do sypialni. Zaczął przerzucać rzeczy z półek i szafy, by tylko znaleźć ten mały, upragniony, biały woreczek.W tym momencie chciał zamordować Cristiano za to, że na jego prośbę przeszukał dom i pozbył się tych świństw.
- Auto. - szepnął nagle sam do siebie i zbiegł na dwór. Kiedy próbował nacisnąć przycisk na kluczyku ręce trzęsły się, jakby dostał ataku padaczki. W końcu mu się udało. Wgramolił się na tylne siedzenie, odpiął kieszeń przedniego fotela, gdzie powinna znajdować się kamizelka odblaskowa, albo Bóg wie jeszcze co. Jego oczom ukazał się ten malutki, upragniony woreczek. Czuł jak wszystko w jego wnętrzu się gotuje, musiał wziąć to jak najszybciej. Wysypał jego zawartość na dłoń i już miał wciągnąć, kiedy drzwi samochodu otwarły się, a do jego wnętrza dosłownie wpadła Bella. Podczas ,,wpadania" mocno szturchnęła Sergia, przez co proszek z jego ręki rozsypał się.
- Co to miało kurwa być?! - warknął wkurzony. Bella przez chwilę była wystraszona, ale zacisnęła zęby i spojrzała Ramosowi w oczy.
- Jeśli mam z tobą mieszkać nie będziesz wciągać tych świństw. - odparła.
- Bells, czekaj. - westchnął łapiąc ją za nadgarstek i wciągając z powrotem do samochodu. - Przepraszam, ale ja po prostu... nie potrafię sobie z tym poradzić... kiedy nie ma cię ze mną. - dodał. Na policzkach Belli pojawiły się ogniste rumieńce. Zdezorientowana zagryzła wargi i patrzyła na dywanik auta. - Przepraszam. - jęknął jeszcze raz, po czym wyszedł drugą stroną.
~*~
Bella siedziała na łóżku i notowała zadania, które przez telefon dyktowała jej Ariadna. - Dzięki wielkie. Odezwę się jutro. Pa. - zakończyła rozmowę. Odłożyła zeszyt na stolik nocny i westchnęła ciężko. Przyszedł czas. Jeśli ma mieszkać z Ramosem, to musi on poznać całą prawdę.
Wstała z łóżka i układając sobie wszystko w głowie zeszła na parter. Sergio siedział na kanapie przed telewizorem z piwem w ręku.
- Mogę ci zająć chwilę? - zapytała cicho.
- Jasne. - odparł mrużąc oczy. Odłożył piwo i lekko nachylił się. Dziewczyna stanęła przed nim, chwyciła brzegi koszulki i powoli ją zdjęła. Na początku Sergio nie miał pojęcia o co chodzi, ale kiedy zauważył na jej brzuchu i dekolcie blizny wybałuszył oczy. Bella odwróciła się do niego plecami, na których było ich jeszcze więcej. Podszedł do Hiszpanki i delikatnie dotknął palcem jedną z blizn.
- On ci to robił? - zapytał. Bella odwróciła się do niego kiwając głową. Po policzkach spływały jej łzy, a oczy miała czerwone. Bez wahania objął ją mocno. W tym momencie miał jeszcze większą ochotę zamordować Santiago... i zrobi to. Nikt nigdy nie skrzywdzi już Isabel i on tego dopilnuje. Czuł jak koszulka robi się mokra od łez dziewczyny. - Cii... - szepnął całując ją w czoło i ściskając jeszcze mocniej. Bella czuła lekkie, przyjemne mrowienie w miejscu, gdzie Sergio położył dłonie. Nie myślała o piekących, czerwonych bliznach na ciele, chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie. Czuła się bezpiecznie jak nigdy...tu...w jego ramionach.
- Przepraszam. - parsknęła odsuwając się i ocierając oczy.
- Dobrze, że mi o tym powiedziałaś. - odparł z lekkim uśmiechem. Dziewczyna sięgnęła po bluzkę, by się ubrać. W tym czasie Sergio jak zaczarowany wpatrywał się w jej szczupłe, wręcz chude ciało. Nie mógł wyobrazić sobie przez co musiała przejść. Każda z blizn, przez całe życie będzie jej przypominać o tym, co się stało. Szpeciły one plecy, brzuch, dekolt i zapewne jeszcze piersi. - Bella. - zaczął obracając ją w swoją stronę. - Wiesz, że tutaj nic ci nie grozi? Nie pozwolę cię skrzywdzić, rozumiesz? - mówił powoli, tak, aby zrozumiała każde słowo. - Przyrzekam, że ten skurwysyn już cię nie tknie. - zakończył przytulając ją po raz kolejny.
~*~
Rano obudziło ją skrzypienie paneli. Szybko otworzyła oczy i zobaczyła skradającego się do niej Sergia z jakąś karteczką.- Kurde, wybacz, że cie obudziłem. - żachnął się. - Chciałem ci powiedzieć, że idę na trening. I jest jeszcze jedna sprawa.
- Mianowicie? - zapytała ziewając i podnosząc się do pozycji siedzącej.
- W piątek jest jakiś bal charytatywny, na którym musimy być obecni. Znaczy się, zawodnicy Realu. Chciałabyś ze mną iść? - zapytał lekko się rumieniąc.
- Ale jeśli Santiago się dowie, że tu jestem?
- Nie dowie się. Fotografowie mogą być obecni tylko przy wejściu, a tam możesz się zasłonić czymś. W środku żadnego z nich nie będzie, nie martw się.
- W takim razie, bardzo chętnie. - zgodziła się uśmiechając. - Tylko pamiętasz, że w sobotę rano muszę wyjechać?
- Pamiętam, pamiętam. Osobiście cię odwiozę.
- Ale to taki kawał! Będziesz siedział cały dzień w samochodzie.
- Nie martw się tym. - delikatnie ścisnął jej rękę. - Zmywam się. W kuchni jest jeszcze gorąca kawa. - rzekł zmierzając ku drzwiom. - Uważaj na siebie. - zakończył wychodząc. Bella uśmiechnęła się sama do siebie, po czym wyjęła ubrania i poszła do łazienki.
Kiedy zeszła na dół zobaczyła duży karton na stole w salonie. Podeszła do niego i zobaczyła karteczkę ze swoim imieniem.
- Wariat. - parsknęła sama do siebie i zabrała się za odpakowywanie. Kiedy jej oczom ukazała się piękna suknia dech jej zaparło. Na dnie kartonu leżała jeszcze jedna karteczka.
,,Wiedziałem, że się zgodzisz. W szufladzie stolika nocnego w moim pokoju znajdziesz pieniądze na buty i inne babskie duperele. Powodzenia, Sergio."
Zagryzła usta i szybko popędziła na górę. Najpierw podeszła do szafy z lustrem, w swoim pokoju i przyłożyła do siebie sukienkę. Nie mogła się doczekać, by ją założyć. Wzięła pieniądze, o których mówił Ramos, założyła okulary przeciwsłoneczne i wyszła z domu. Nie pamiętała kiedy ostatni raz była na takich zakupach. Żałowała, że nie ma z nią Ariadny, pewnie by jej pomogła. Nie wiedziała, czy dobrze robi idąc na ten bal, ale chciała spędzić z Sergio jak najwięcej czasu przed powrotem do Barcelony. Ufała mu... tak naprawdę mu ufała, mimo tych rzeczy, które zrobił wiedziała, że mu na niej zależy.
Po około dwóch godzinach wróciła do domu z centrum handlowego z dwiema torbami: butami i torebką.
- Sergio? - zapytała, kiedy okazało się, że drzwi są otwarte. Na początku wystraszyła się, że mógł to być Santiago, jednak gdy Ramos wychylił się z kuchni od razu się uspokoiła. - Dziękuję za suknie, jest przepiękna. - uśmiechnęła się. - Mam nadzieję, że nie gniewasz się, że dokupiłam jeszcze torebkę. - dodała.
- Pewnie, że nie.
~*~
Każdy kolejny dzień mijał coraz szybciej, a Bella i Sergio zaczęli się do siebie coraz bardziej zbliżać. Dziewczyna nie chciała wracać do Barcelony, ale wiedziała, że brat na nią czeka. Przez zaledwie tydzień dowiedziała się wszystkiego co mogła o Sergio Ramosie. Żadne z nich nie miało przed sobą żadnych tajemnic.
Bella ubierała się w pokoju, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Szybko zapięła sukienkę.
- Proszę. - zawołała. Do środka wszedł Sergio ubrany w gustowny, czarny garnitur.
- Wyglądasz... - jęknął zmierzając dziewczynę od góry do dołu. - Wow. - sapnął nie mogąc wydusić z siebie nic więcej.
- Dziękuję. - dygnęła uśmiechając się.
- Mam coś dla ciebie. - odparł pokazując piękny, srebrny naszyjnik, który po chwili zawiesił na szyi Belli.
- Jest piękny.
- Posłuchaj, jest jeszcze coś. - odwrócił ją do siebie. - Wiem, że masz szkołę i w ogóle, ale... chciałbym, żebyś przyleciała na weekend. Załatwię ci prywatny samolot, żebyś nie tłukła się pociągami ani nic. Bells, nie wytrzymam bez ciebie. - pocałował ją w rękę. Dziewczyna była nim zauroczona, zapomniała już o ich przeszłości. Chciała tylko jednego - Sergia.
- Chętnie. - kiwnęła głową. Uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Razem wysiedli z czarnej limuzyny, którą jechali razem z przyjacielem Ramosa - Cristiano Ronaldo i jego dziewczyną. Kiedy z niej wysiedli Sergio przytulił do siebie Bellę, która zakrywała się torebką.
Weszli do środka. Wnętrze budynku prezentowało się cudownie. Złoto-czerwone firany, z prawej strony kilkanaście okrągłych stołów, z lewej szwedzki stół, a naprzeciw nich ogromna scena. Zespół grał już w najlepsze, a wcześniej przybyli goście tańczyli.
- Mogę panią prosić? - zapytał nieśmiało, lekko się czerwieniąc, na co Bella parsknęła.
- Ależ oczywiście. - odparła. Sergio poprowadził ją na środek parkietu i delikatnie objął. Podziwiała go za to, że umiał być w stosunku do niej czuły i delikatny. Czuła, że coś zaczyna się dziać. Coś, czego nie chciała. Nie chciała się w nim zakochiwać. Był starszy, sławny, mógł mieć każdą dziewczynę... a opiekował się właśnie nią.
Zespół zaczął grać tą piosenkę. Dziewczyna poczuła się trochę niezręcznie, ale na szczęście Sergio przejął nad wszystkim kontrolę. Wtuliła się w klatkę piersiową piłkarza, przymknęła oczy i wsłuchiwała się w bicie jego serca.
- Chodź... - szepnął. Wziął ją za rękę i zaprowadził na balkon. Słońce już dawno zaszło, a na niebie migały tysiące, miliony gwiazd. Bella oparła się o barierkę.
- Pięknie. - uśmiechnęła się szeroko spoglądając w niebo. Sergio powoli podszedł do niej i objął od tyłu. Chciał przekazać jej całe swoje ciepło, chciał dla niej wszystkiego co najlepsze, zasługiwała na to jak nikt inny. Pocałował dziewczynę w ramię i ścisnął jeszcze mocniej, kiedy zawiał wiatr. Spojrzała na niego swoimi pięknymi, czekoladowymi oczyma i zarumieniła się. Teraz, albo nigdy - pomyślał. Powoli zaczął się zbliżać do jej ust. Bella zadrżała w jego ramionach, jednak zaraz na początku się poddała. Zamknęła oczy i czekała na to, czego pragnęła od dnia, kiedy tu przyjechała... a może i nawet wcześniej. Sergio musnął delikatnie jej różowe usta i zaczekał na reakcję. Bella odwróciła się do niego i lekko uśmiechnęła. Znów ją pocałował, tym razem dłużej. Objął ją w talii i przyciągnął go siebie. Była tak krucha w jego ramionach, chciał uchronić ją przed złym światem, który ich otaczał. To właśnie ona jest tą jedną jedyną, nigdy nie będzie innej. To właśnie dla Belli zrobi wszystko, bez wahania, o co tylko poprosi... jego Isabel.
- Zależy mi na tobie. - szepnął, kiedy oparła swoje czoło o jego. Dziewczyna zagryzła wargę. Nie odpowiedziała, tylko mocniej się w niego wtuliła.
~*~
W kompletnej ciszy siedzieli w samochodzie Ramosa i jechali do Barcelony. Po powrocie z balu Bella zaczęła się pakować, przez co w ogóle nie spała.
- Prześpij się. - westchnął.
- Nie chcę. - uśmiechnęła się lekko patrząc na niego. - Chcę cię jak najlepiej zapamiętać. - dodała. Zasnęła jednak, po kilku godzinach drogi. Sergio kilkukrotnie miał ochotę zawrócić i zatrzymać ją przy sobie, ale wiedział, jaką obietnicę złożył Andresowi.
Późnym popołudniem zaparkował samochód na podjeździe przy willi zawodnika Barcelony.
- Hej, Bells. - szturchnął ją lekko. - Jesteśmy na miejscu.
- Co? Kiedy zasnęłam? - przetarła oczy.
- Jakieś sześć godzin temu. - parsknął. - Chodź, pomogę ci z walizką. - westchnął.
- Nie, Sergio, zaczekaj. - zatrzymała go, a zaraz potem pocałowała. Nie chciała się z nim rozstawać, czuła, że teraz jej życie może być tylko lepsze, nic nie zepsuje jej szczęścia. - Sama wezmę walizkę, nie chcę, żebyś narażał się Andresowi. - lekko się uśmiechnęła. - Dziękuję ci za wszystko. Widzimy się w przyszłym tygodniu. - dodała zagryzając wargi, po czym wysiadła. Sergio obserwował jej każdy ruch, kiedy wyciągała bagaż, a potem zmierzała gu drzwiom. Buzowało w nim, chciał podbiec tam i znów pocałować.
- Bella. - zawołał wysiadając z auta. Dziewczyna odwróciła się, trzymając już klamkę. - Kocham cię.
Od autorki: Ale mi się świetnie pisało ten rozdział! Dedykuję go Minizię, która poprawnie wytłumaczyła interpretację cytatu. Która teraz?
To ostatni taki sielankowy post. Nie miałam serca już teraz przerywać tej sielanki. Udzielił mi się filmowy nastrój itp. Nie ma to jak oglądać romanse w piątkowy wieczór z przyjaciółkami i chusteczkami. UWAGA! Od teraz nie informuję na blogach o nowych rozdziałach, nie mam na to po prostu czasu. Jeśli któraś chce być informowana, to proszę o dodanie bloga do obserwowanych lub zostawienia swojego numeru gg. Dziękuję, pozdrawiam i do napisania! Laurel.